Świeżość i potencjał, czyli restauracja MiliMoi, Warszawa

Do MiliMoi zawitaliśmy w być może ostatni ciepły wieczór kończącego się nieubłaganie lata. Apetyt wzmagają pachnące świeczki ozdabiające stoliki wystawionych na zewnątrz. O wnętrzu lokalu na razie nie będziemy zbyt dużo pisać, bo już w październiku będzie po gruntownym remoncie wizualnym. Wspomnimy tylko, że jest przytulnie, prosto, choć z mocniejszymi akcentami w postaci designerskiej (mi osobiście przypadającej do gustu) kanapy czy napisów na ścianie.




Menu na pierwszy rzut oka wydało nam się niezbyt obszerne, ale po dokładniejszym przestudiowaniu stwierdziliśmy, że pozory jednak mylą. Trudno było nam się zdecydować - niemal każda pozycja wydawała się kusząca, a lubimy wybierać, przemyśliwać i dywagować nad tym, czego za chwilę skosztujemy. W karcie znajdziemy pozycje dań zarówno z krajów południoeuropejskich, jak i z Ameryki Łacińskiej. Nie zabraknie też domieszki rodzimej oraz bliskowschodniej kuchni.



Przywitał nas hit - przepyszna, orzeźwiająca lemoniada, podana z dużymi kawałkami cytrusów, z lekkim posmakiem mięty. Cenimy też możliwość ewentualnego dosłodzenia / zwiększenia kwaśności napoju.



Padło na hummus, a dokładniej dwie jego wersje - z mango i chilli oraz z burakiem. Wbrew przewidywaniom wersja druga smakowała mi o wiele bardziej, szczególnie w połączeniu z tortillą. Chwilę zatrzymam się przy tej libańskiej paście. Hummus jak widać ma się w Warszawie bardzo dobrze i z powodzeniem wykorzystuje uzyskaną w ciągu ostatnich lat popularność. Klasyczny hummus mnie nie porywa (nie mówiąc już o M., który za potrawą po prostu nie przepada), ale wariacje na jego temat potrafią zaoferować o wiele więcej. Tak było w przypadku hummusu w MiliMoi z burakiem.



Bruschetty (z krewetkami, czosnkiem i rukolą, a z drugiej wersji - z pomidorami) niczego sobie, choć brakowało trochę parmezanu do uzyskania głębi smaku. Na pochwałę zasługują za to bardzo dobrze przyrządzone krewetki komponujące się idealnie z plasterkami czosnku.



W związku z brakiem kurczaka zapiekanego z mozzarellą i bajgli, sympatyczny kucharz polecił kanapki z chlebkiem kubańskim. Samo pieczywo pyszne, ale całość bez rewelacji - po prostu smacznie i poprawnie.


Najlepszą częścią kolacji była świetnie przyprawiona sałatka z jajkiem i fetą oraz w niczym nie ustępujący jej omlet z kozim serem, podawany z rukolą i figą. Choć te połączenia smaków nie są odkrywcze, to zaskoczyły mnie (szczególnie idealny ścięty omlet) nutą smakowej nowości. Warte pochwał i powtórzenia. :)




Za minus musimy uznać brak dostępności kilku ważnych pozycji, co powoduje małe zniechęcenie. Z jednej strony rozumiemy, że podczas ostatniej godziny otwarcia restauracji może czegoś zabraknąć, ale z drugiej pozostaje kwestia satysfakcji każdego klienta - nieważne, czy przychodzi on późnym wieczorem, czy zaraz po otwarciu. Dodatkowym plusem natomiast jest strona wizualna dań - podawane na drewnianych deskach zachęcają do konsumpcji.
___________

MiliMoi to lokal, który nada się i na romantyczną kolację, i obiad z dziećmi (dziecięce menu także znajdziemy w karcie), i szybki lunch. Naprawdę przyzwoite ceny, wywołująca natychmiastowy uśmiech obsługa, przyjemna atmosfera i świeżość składników dań to w MiliMoi podstawa. Restauracja jest młoda i z przyjemnością będziemy śledzić jej rozwój, co do którego mamy pewność, że będzie pozytywny, a ocena pójdzie w górę.

Ocena ogólna: 7,5/10

Adres: Ul. Obrzeżna 5B, Warszawa
Witryna: www.facebook.com/cafemilimoi
Zakres cen: 20-40zł. 

Komentarze

Popularne posty