Nie na Restaurant Week, czyli restauracja Mandala, Warszawa

Lubiąc odwiedzać restauracje i próbować nowych smaków, ciężko przejść obojętnie obok takich wydarzeń jak Restaurant Week. Po debatach prawie tak długich jak strajk nauczycieli, w końcu postanowiliśmy odwiedzić Mandalę z kuchnią indyjską. Mimo że lokal znajduję się w ścisłym centrum, to jest schowany w ulicznym podwórku i przez to nie słychać hałasu miasta. Zapowiadało się świetnie - duży ogródek, ciekawe murale i wiszące lampki dodające klimatu. Wystrój środka jednak nas trochę rozczarował; brakuje bogactwa kolorów, wzorów, dodatków i detali, ogólnie rzecz biorąc - przepychu i swoistej indyjskiej atmosfery. Stoliki, przy których siedziały osoby z restaurantweekową rezerwacją były małe i bardzo ciasno poustawiane w jednym rzędzie; o choćby namiastce intymności i swobodnej rozmowie można było zapomnieć. Do tego na podejście obsługi po posadzeniu przy stoliku czekaliśmy plus minus pół godziny.



No właśnie, obsługa. Jakby nieobecna, zajęta innymi niż ci z RW gośćmi, mało pomocna. Potrafilibyśmy zrozumieć zmęczenie materiału ze względu na spore obłożenie i niedzielny wieczór, ale to zmęczenie nie obejmowało wszystkich klientów.
Mimo wszystko z optymizmem czekaliśmy na jedzenie.

Zaczęło się bardzo dobrze smakowo - od zupy daal z indyjskiej fasoli. Wyrazista, rozgrzewająca, aromatyczna. Szkoda, że wielkość porcji wołała o pomstę i to bardzo głośno - tym bardziej, że zupa z "normalnej" karty jest przynajmniej dwa razy większa. Menu RW składa się z trzech dań, ale takiej miseczki zupy daniem nazwać nie sposób.


Drugie dania wizualnie prezentowały się znakomicie. Smakowo jednak większość składowych półmiska była bardzo podobna - szczególnie w menu mięsnym. Przykładowo w Chicken Bangla (kurczak w curry z jogurtem, imbirem, czosnkiem, zielonymi chilli, Bengali garam masala, Tikhalal red chili powder i sokiem cytryny) praktycznie nie było czuć przypraw, z przecież ich mnogość w opisie zwiastowała coś zupełnie innego. Gdzie podziało się bogactwo smaków i aromatów?


Na pochwałę zasługuje na pewno placek naan z masłem i czosnkiem i Bharwan papad, czyli farsz warzywny zawinięty w placek papadam. Zawiodła mnie trochę malai kofta, na którą czekałam najbardziej i od której oczekiwałam większej głębi smaku.


Byłam bardzo ciekawa lodów limonkowych, ale kelner przyniósł nam od razu dwie porcje bananowych curry. Okazało się, że limonki nie ma. Smak samych lodów ciekawy, z wyraźnie wyczuwalnym curry, a w połączeniu z przełamującym słodkość ala racuszkiem.


                                            
                                                                                      *
Podczas kolacji w Mandali nie mogliśmy pozbyć się wrażenia, że nie jesteśmy traktowani jako pełnoprawni klienci. Chcielibyśmy powiedzieć, że to po prostu słabszy dzień obsługi i kucharza, ale nic na to nie wskazuje. Ogólnego wrażenia nie ulepsza też ledwie poprawne jedzenie i zbyt ciasno ustawione stoliki. Przyszliśmy się zrelaksować, spędzić miły wieczór przy dobrym jedzeniu i muzyce (o której obsługa wiedziała tylko tyle, że "może jeszcze będzie"), ale niczego z wymienionych aspektów Mandali nie udało się spełnić. Chyba nikt (a przynajmniej chcemy w to wierzyć) nie lubi pisać negatywnych recenzji, ale tym razem nie mamy wyboru. Jedno jest pewne - Mandali na Restaurant Week. nie polecamy.

 Ocena ogólna: 4/10

Adres: ul. Emilii Plater 9/11, Warszawa
Witryna: http://mandalaklub.com/
Zakres cen: 30-50zł. 

Komentarze

Popularne posty