Czy warto cheatować dla deep disha? Czyli Big Adriano, Warszawa

Kiedy Big Adriano otworzyło swój drugi lokal, tym razem na Chmielnej, wiedzieliśmy, że kiedyś tu wylądujemy. I jak to się mówi: lepiej późno niż później. W sobotnią noc (Adriano otwarte jest do bardzo późnych godzin w weekendy, więc nocne marki mają nową opcję jedzeniową w sercu miasta), okrutnie głodni stwierdziliśmy, że właśnie nadszedł czas na wrzucenie czegoś serowego, niekoniecznie fit, za to zdecydowanie big. Deep dish pizza, czyli włoski specjał, ale w stylu chicagowskim, wydawała się spełniać wszystkie oczekiwania prawowitego cheat meala. Warto wspomnieć, że Big Adriano jest pierwszym w Polsce lokalem serwującym 'deep dishe', czyli drożdżowe ciasto wyrośnięte na 5cm i wypełnione serem. Wystrój pizzerii wzorowany jest na amerykańskich jadłodajniach - są tu czerwone, skórzane kanapy, tapeta z gazet, kilka malutkich, blaszanych szyldów. brakuje jednak klimatu, smaczków przyciągających wzrok i tego czegoś, co sprawia, że chce się posiedzieć dłużej niż trwa konsumowanie jedzenia.





Obsługująca nas pani fenomenalnie wywiązywała się ze swoich obowiązków (plus obsługa okienka z opcją na wynos), do tego była nad wyraz sympatyczna. Podobała nam się też możliwość zostawienia opinii o lokalu poprzez wypełnienie ankiety.

W menu skoncentrowanym tylko na pizzy są jej dwa rodzaje - wspomniany deep dish oraz tą na amerykańskim cieście pan (którą jest też sprzedawana na kawałki). Na Chmielnej nie było niestety zup, sałatek, ani nawet frytek, ale podobno w niedalekiej przyszłości te pierwsze mają się pojawić.

Na wysoką (czy też głęboką) pizzę czeka się około 40 minut (o czasie oczekiwania zostaliśmy poinformowani) i trochę brakowało nam jakiegoś chrupiącego czekadełka (podobno w drugiej lokalizacji Adriano tę rolę odgrywa miseczka popcornu, bardzo fajny pomysł). dostaliśmy wybrane dania w wersji deep dish - Margheritę (z mozzarellą) oraz Chicago Classic (z pepperoni, cebulą, papryką i pieczarkami). Wyglądały bardzo obiecująco i oryginalnie, choć nie imponowały wielkością. Pierwszy kęs, drugi... a oczekiwane "wow" nie nadchodzi. Do ciasta nie można się przyczepić, bo było chrupkie i miękkie tam, gdzie potrzeba. Najgorzej wypadło to, co gra pierwsze skrzypce w deep dishu, czyli nadzienie, a dokładniej jakość sera; i tyczy się to także mozzarelli. Czuć było raczej jakiś wyrób seropodobny i to w wersji light. Nadzienia nie uratowały pozostałe składniki, ani w jednej, ani w drugiej pizzy. Po ostatnim kawałku nie przyszło też najważniejsze, czyli najedzenie (co najbardziej zdziwiło mnie, czyli najszczuplejszą osobę w naszym i tak nieciężkim składzie).  To nie tak, że smak był bardzo rozczarowujący i nic w tym daniu nie grało. Grało, ale kiedyś już słyszaną i nie do końca lubianą melodię.


                                                                     *
Big Adriano ujęło nas niestety głównie obsługą, nie jedzeniem. Poszliśmy do lokalu z nastawieniem na spróbowanie czegoś nowego, odkrywczego i bardzo sytego, a otrzymaliśmy danie, którego główny składnik był niepierwszej jakości. Big Adriano ma duży potencjał (pomysł, lokalizacja i wydanie pizzy, które nadal na rodzimym rynku jest novum), którego naszym zdaniem nie wykorzystuje. Odpowiadając na pytanie w tytule: nie, nie warto. Lokalu jednak nie przekreślamy - na pewno jest to dobra (również nocna) alternatywa dla typowego fast foodu.

Ocena ogólna: 5/10

Adres: Ul. Chmielna 6/5, Warszawa
Witryna: http://bigadriano.pl/
Zakres cen: 15-25zł. 

Komentarze

Popularne posty